Zmartwienie może się jeszcze przemienić w radość, a pech okazać wielkim fartem - bywa, że potrzeba do tego cierpliwości, czasem po prostu zmiany perspektywy. Dwójka młodych warszawiaków (Domino i Muki) przedostaje się do średniowiecznego Gniezna wehikułem czasu;
próby powrotu do własnej epoki nie są owocne, przyjaciołom pozostaje więc zaakceptowanie rzeczywistości i egzystowanie w niej. Są zdani na siebie; z początku walczą o przetrwanie w świecie znanym jedynie z podręczników, jednak gdy zaczynają ją akceptować i wkomponowują się w nią, szczęśliwie staropolska gościnność przyjaźnieje. Funkcjonowanie w niej nie jest łatwe, bowiem impulsywność Domino oraz nieświadomość ówczesnych zwyczajów pakują szóstoklasistów w coraz to nowe kłopoty. Pojmują ich Prusowie, dziewczyna zostaje posądzona o bycie wiedźmą, gubi czarodziejski żołądź...
Akcja roi się od przyjemnych i niechcianych emocji, wiele też w niej świeżo, lekko podanych detali historyczno-kulturowych; zapadały w pamięć mimochodem. Konie, karczmy, zioła, przesądy, ówczesne jadło... Panuje przyjazna czytaniu przejrzystość, chłonie się więc lekturę szybko, z niekłamaną przyjemnością. Zgrabnie skrojone rozdziały przepełnia dynamiczna akcja; nie spowalniają jej typowe powieściom historycznym opisy czy staropolszczyzna, wiele tu miary delikatnie uśmiechniętej, dziecięco-młodzieżowej, wysokiej.
Co szczególnie dla mnie cenne - nie jest to tylko dobrze opowiedziana przygoda; to również subtelnie filozoficzne rozważania autorki - Zofii Staneckiej (znanej nam z "Księgi Ludensona" czy serii o Basi i Franku) o względności sądów, otwartości na to, co nowe, empatii, czekaniu, powołaniu... Kontrasty nie tylko epok, ale i charakterów, chrześcijaństwa i pogaństwa, łagodności oraz okrucieństwa, autentyzm, prostota oraz humor... Mają spore szanse zjednać sympatię niejednego czytelnika! Odległa przeszłość, która zdawała się być jedynie tłem przygody, niepostrzeżenie rośnie w siłę; potężniejąc, odsłania drugie dno książki, a niekrzykliwą postać Świętego Wojciecha wysuwa na plan pierwszy. Jakże naturalna jawi się siła Jego świętości!
Towarzysząca tekstowi kreska Daniela de Latour pobudza wyobraźnię dwukolorowością (czerń i szarość) oraz oszczędnością. Niewiele tu detali historycznych, znacznie więcej emocji oraz dynamiki.
Akcja roi się od przyjemnych i niechcianych emocji, wiele też w niej świeżo, lekko podanych detali historyczno-kulturowych; zapadały w pamięć mimochodem. Konie, karczmy, zioła, przesądy, ówczesne jadło... Panuje przyjazna czytaniu przejrzystość, chłonie się więc lekturę szybko, z niekłamaną przyjemnością. Zgrabnie skrojone rozdziały przepełnia dynamiczna akcja; nie spowalniają jej typowe powieściom historycznym opisy czy staropolszczyzna, wiele tu miary delikatnie uśmiechniętej, dziecięco-młodzieżowej, wysokiej.
Co szczególnie dla mnie cenne - nie jest to tylko dobrze opowiedziana przygoda; to również subtelnie filozoficzne rozważania autorki - Zofii Staneckiej (znanej nam z "Księgi Ludensona" czy serii o Basi i Franku) o względności sądów, otwartości na to, co nowe, empatii, czekaniu, powołaniu... Kontrasty nie tylko epok, ale i charakterów, chrześcijaństwa i pogaństwa, łagodności oraz okrucieństwa, autentyzm, prostota oraz humor... Mają spore szanse zjednać sympatię niejednego czytelnika! Odległa przeszłość, która zdawała się być jedynie tłem przygody, niepostrzeżenie rośnie w siłę; potężniejąc, odsłania drugie dno książki, a niekrzykliwą postać Świętego Wojciecha wysuwa na plan pierwszy. Jakże naturalna jawi się siła Jego świętości!
Towarzysząca tekstowi kreska Daniela de Latour pobudza wyobraźnię dwukolorowością (czerń i szarość) oraz oszczędnością. Niewiele tu detali historycznych, znacznie więcej emocji oraz dynamiki.
Wydawnictwo: W drodze
Rok wydania: 2014
Format: 135x214 mm
Ilość stron: 164
Cena: około 25 zł
Komentarze
Prześlij komentarz