Przemoc zatrzaskuje drzwi. Blokuje. Poraża. Boj doświadcza jej we własnym domu - co jakiś czas, bez powodu z taty wychodzi Zły Pan, przy którym najlepiej zamilknąć, wstrzymać oddech, zniknąć.
Wszystko staje się groźne. Trzeba się skulić i przetrzymać, a potem - jak rodzice - udawać, że jest dobrze. Nie jest! Można zapalić zielone światło nadziei; Boj nareszcie wie jak to zrobić!
Wszystko staje się groźne. Trzeba się skulić i przetrzymać, a potem - jak rodzice - udawać, że jest dobrze. Nie jest! Można zapalić zielone światło nadziei; Boj nareszcie wie jak to zrobić!
Poraziła nas ta książka. Najpierw czytałam sama, kuląc się, coraz bardziej nieruchomiejąc, wrastając w podłogę. Słowa gasły. Przeczytałam znów, tym razem ze starszym synem; czułam, że powinien - to ważny tekst. Wyrazisty, sugestywny, bez niedomówień. Mocny i intymny przez wdzieranie się do najgłębszych emocji oraz uczuć chłopca; bezdyskusyjne zrozumienie gasi słowa, brutalne fakty są niezaprzeczalne. Długo milczeliśmy, wyrazy gdzieś grzęzły; "Nie wolno bić!" krzyczało w środku. Szczęśliwie bezpośredniość i siła przynoszą katharsis, koniec zasiewa bowiem piękną, dobrą nadzieję.
Nie umiałabym tak wnikliwie, sugestywnie, mocno opowiedzieć dziecku o doświadczaniu przemocy, braku bezpieczeństwa we własnym domu, samotności. Czuję potrzebę tej książki. Przede wszystkim jako narzędzia terapeutycznego dla poranionych, sparaliżowanych ofiar; również dla ich przyjaciół, sąsiadów... Dla wszystkich, którym warto uświadomić, że ktoś, kto się kuli, prawie niknie, robi to nie bez przyczyny. To ważne. Wspólną lekturę poprzedziłabym rozmową, zapowiedziała brutalność i zdecydowanie nie czytała ani publicznie, ani młodym, ani niegotowym - każdy rodzic zna własne dziecko i wie, kiedy jest jego czas.
"Zły Pan" otwiera, a raczej rozbija milczenie. Wyraźna nadzieja stłamsi traumę. Daje bezpieczną szansę na współodczuwanie. I udowadnia, że Sztuka trafnie przełamuje zimne tabu.
Gro Dahle znaliśmy z lektury "Grzecznej", znów opowiada trafnie, ze znajomością dziecka. Jej krótkie zdania cedzą relację, z ferworem budując wrażliwość na koszmar. Mnóstwo w nich symboli i metafor, wiele wyczucia czytelnika - zarówno dziecka, jak i dorosłego.
Obrazy Svena Nyhusa dopełniają siłę przekazu. Sugestywność emocji aż rozsadza strony - są w barwach, mimice, pozach, gestach, tle... Obrys czarnej kredki rzuca mroczny cień na blade pastele. Oglądałam fragment animacji ("Sinna mann" - "Wściekły człowiek"), nie odważyłam się go puścić synowi. Książka łagodzi traumę, oswaja brutalność.
Wydawnictwo: Ene Due Rabe
Tłumaczenie: Paweł Urbanik
Rok wydania: 2013
Format:
Ilość stron: 40
Cena: około 22 zł
Ja oglądałam animację - wstrząsnęła mną i mam ją w głowie. Zbieram się, by o niej napisać, ale jakoś zawsze w ostatniej chwili tchórzę :-( I nie wiem, czy odważę się kiedyś taką książkę/film pokazać Majce. Może, jeśli w jej otoczeniu byłby ktoś taki, jak Boj (choć mam nadzieję, że nie zobaczy nigdy czyichś siniaków). Jeśli nie, to chyba nie miałabym serca burzyć mitu i wyobrażenia o dobrym domu - albo raczej chciałabym w niej ten mit podtrzymywać, żeby mitem nie można go było nazwać...
OdpowiedzUsuńRozumiem. Każdy rodzic najlepiej zna własne dziecko. Sam zadecyduje. Animacji nie obejrzeliśmy wspólnie, zdecydowanie nie chciałam tego. Książka inaczej dociera; pozwala na pewien dystans, na zatrzymanie, odłożenie, spowolnienie... Łagodniej się ją doświadcza. Dlatego przeczytaliśmy wspólnie.
Usuń