"Kiedy kiedyś czyli Kasia, Panjan i Pangór", Jarosław Mikołajewski; ilustracje: Dorota Łoskot-Cichocka
Spotkanie, które zostawia po sobie cząstkę dobra (uśmiech, inspirację, nadzieję...) to bezcenny skarb. Dialog nie powinien być pusty! Jarosław Mikołajewski opowiada o tym, jak bardzo bogacić może rozmowa pomiędzy kimś, kto zaczyna życie, a tym, w którym ono
gaśnie, pośród słów buduje w czytelnikach szacunek do obu. Kasia i pan Jan na podwórkowej ławce mówili do siebie wiele, zaprzyjaźnili się. Dziecięca ciekawość dziwiła się zmianom - wyłysiałej głowie, pobytowi w szpitalu, trzęsącym się dłoniom... Starość miała w sobie spokój, subtelny żart i oczekiwanie. Na Spotkanie. Dla rezolutnej dziewczynki - jak dla naszego przedszkolaka - po jednej z rozmów stało się ono naturalnym, radosnym Zdarzeniem. Mimo bólu i nieporadności pan Jan czekał na śmierć z cierpliwym uśmiechem, ponieważ niosła ze sobą początek Nowego. Płakali jedynie rodzice Kasi...
gaśnie, pośród słów buduje w czytelnikach szacunek do obu. Kasia i pan Jan na podwórkowej ławce mówili do siebie wiele, zaprzyjaźnili się. Dziecięca ciekawość dziwiła się zmianom - wyłysiałej głowie, pobytowi w szpitalu, trzęsącym się dłoniom... Starość miała w sobie spokój, subtelny żart i oczekiwanie. Na Spotkanie. Dla rezolutnej dziewczynki - jak dla naszego przedszkolaka - po jednej z rozmów stało się ono naturalnym, radosnym Zdarzeniem. Mimo bólu i nieporadności pan Jan czekał na śmierć z cierpliwym uśmiechem, ponieważ niosła ze sobą początek Nowego. Płakali jedynie rodzice Kasi...
Dla człowieka wierzącego śmierć jest przejściem do Lepszego Świata; pan Jan uśmiecha się do niej. W "Kiedy kiedyś" skrawki rozmów subtelnie tkają jej obraz; metaforyka pląta się na nim z realizmem oraz symbolami, a dzieląca je granica jest wątła. Zarówno tekst, jak i ilustracje są tu wyważone, wrażliwe, miękkie, nie zawsze dopowiedziane, a przez to jeszcze piękniejsze. Od cierpliwego oczekiwania pana Jana bije subtelne ciepło, od Kasi - figlarna radość; spojone zamyśleniem, lepią refleksyjną atmosferę książki.
Całostronicowe ilustracje Doroty Łoskot-Cichockiej (jej strona tutaj) harmonijnie komponują się z tekstem, wspomagając go. Są wyciszone barwami, łagodne kreską, nieprzeładowane elementami. Budowane techniką kolażu uwypuklają jego liryzm, subtelność, prostotę. Nie ma wśród nich nieistotnych detali - w realistyczną akcję wplatają symbole, koncentrują się na uczuciach i emocjach. Ich niedopowiedzenie pozostawia wiele miejsca dla wędrówek wyobraźni.
To, co najistotniejsze, w tekście uwypukla czerwona (pośród czarnej) czcionka. Wielki format książki pierwszym spotkaniem z nią sugeruje, że będzie traktowała o sprawach ważkich. To rodzice zadecydują, czy lekturę dopełnić rozmową na temat śmierci - integralnej części natury ludzkiej. Dzieci często rozumieją znacznie więcej niż nam się wydaje, a że tłumaczą to trochę po swojemu?...
Całostronicowe ilustracje Doroty Łoskot-Cichockiej (jej strona tutaj) harmonijnie komponują się z tekstem, wspomagając go. Są wyciszone barwami, łagodne kreską, nieprzeładowane elementami. Budowane techniką kolażu uwypuklają jego liryzm, subtelność, prostotę. Nie ma wśród nich nieistotnych detali - w realistyczną akcję wplatają symbole, koncentrują się na uczuciach i emocjach. Ich niedopowiedzenie pozostawia wiele miejsca dla wędrówek wyobraźni.
To, co najistotniejsze, w tekście uwypukla czerwona (pośród czarnej) czcionka. Wielki format książki pierwszym spotkaniem z nią sugeruje, że będzie traktowała o sprawach ważkich. To rodzice zadecydują, czy lekturę dopełnić rozmową na temat śmierci - integralnej części natury ludzkiej. Dzieci często rozumieją znacznie więcej niż nam się wydaje, a że tłumaczą to trochę po swojemu?...
Wydawnictwo: Egmont Literacki
Rok wydania: 2011
Format: 250x300 mm
Ilość stron:28
Cena: około 27 zł
Bardzo ciekawa recenzja. Już od jakiegoś czasu przymierzam się do jej kupna i chyba sie zdecyduję. Teraz czytamy i ogląamy "Niebo" Bruno Giberta, więc moża wreszcie na "Kiedy kiedyś..."
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Asia
O "Niebie" tylko czytałam; kusi mnie, więc może kiedyś...
OdpowiedzUsuń