W strupki szczególnie obfituje dzieciństwo. Swędzą, kusząc, aby zdrapywać, drażnią świadomością ran, intrygują też tajemnicą powstawania oraz znikania. Spoglądanie na nie, zaglądanie pod ich powierzchnię działa jak lep; dzieci z książki Genichiro Yagyu nieustannie
się im przyglądają, wypytują, snują przypuszczenia... Towarzyszy im przewodnik - medyk, który rozjaśnia każdą wątpliwość; oswojona osobliwość staje się zwyczajnym faktem, przestaje skupiać na sobie nienaturalnie dużo uwagi. Kategoryczny zakaz: "Nie wolno zdrapywać!" trafia na zrozumienie, wycisza się więc bunt przeciwko niemu.
Dwa kolory czcionki odbijają tu różne sobie poziomy narracji. Czerwona tworzy uśmiechnięte komiksowe sytuacje; ich bohaterami są dzieci: przechwalające się strupkami, badające je, przypuszczające... Znakomicie łapią dziecięcą logikę oraz zaskakujące spostrzeżenia. Czarne litery to sugestywne, fachowe wyjaśnienia dziecięcych dylematów. Wśród obu gęsto od ilustracji, znakomicie dynamizujących narrację, uwypuklających emocje, koncentrujących uwagę na właściwych elementach. Skromna kolorystyka (z przewagą pomarańczu) harmonizuje z wyciszeniem detali - króluje pogodna oszczędność. Dziecięca potrzeba testowania rzeczywistości zostaje zaspokojona, nie trzeba już nachalnie badać strupków;)
się im przyglądają, wypytują, snują przypuszczenia... Towarzyszy im przewodnik - medyk, który rozjaśnia każdą wątpliwość; oswojona osobliwość staje się zwyczajnym faktem, przestaje skupiać na sobie nienaturalnie dużo uwagi. Kategoryczny zakaz: "Nie wolno zdrapywać!" trafia na zrozumienie, wycisza się więc bunt przeciwko niemu.
Dwa kolory czcionki odbijają tu różne sobie poziomy narracji. Czerwona tworzy uśmiechnięte komiksowe sytuacje; ich bohaterami są dzieci: przechwalające się strupkami, badające je, przypuszczające... Znakomicie łapią dziecięcą logikę oraz zaskakujące spostrzeżenia. Czarne litery to sugestywne, fachowe wyjaśnienia dziecięcych dylematów. Wśród obu gęsto od ilustracji, znakomicie dynamizujących narrację, uwypuklających emocje, koncentrujących uwagę na właściwych elementach. Skromna kolorystyka (z przewagą pomarańczu) harmonizuje z wyciszeniem detali - króluje pogodna oszczędność. Dziecięca potrzeba testowania rzeczywistości zostaje zaspokojona, nie trzeba już nachalnie badać strupków;)
Wydawnictwo: Tako
Tłumaczenie: Karolina Radomska-Nishii
Rok wydania: 2014
Format: 230x250 mm
Ilość stron: 28
Cena: około 25 zł
Czy świat strupków jeszcze istnieje? Dzieci beztrosko bawiących się na podwórko prawie już nie widać. Nawet na wsiach znikły z horyzontu. Siedzą przed telewizorem, komputerem? Poza tym wszechobecne rybaczki skutecznie chronią kolana. Strupki bardziej kojarzą mi się ze światem mojego dzieciństwa niż moich dzieci. Nie pamiętam żadnego z moich dzieci skubiącego strupek. Chyba nie wiedzą nawet jaka to frajda. ;) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMoże nasz świat to wyspa - strupków na niej wieeele, zadrapań i otarć również. Trzepak, huśtawki, bazy na drzewach, piłka, chowaniec... Królują. Gimnazjaliści jakoś naturalnie bawią się i z pierwszakami z podstawówki. To urok życia małomiasteczkowego, zamiłowań do patyków i kamieni;) Czasami takie wyspy mają więc swój urok:)
OdpowiedzUsuń