Uśmiech gaśnie, gdy słychać płacz; chciałoby się przytulić, dodać otuchy, otrzeć łzy... Narrator "Dymu" - kilkuletni chłopiec - wie, że w obozie szloch bezpieczniej zdusić w sobie. Mimo zagubienia i lęku trzeba być dzielnym, chroniąc w ten sposób los mamy i własny. Mówi dosłownie,
cicho, krótkimi zdaniami, z dziecięcą nieświadomością pełni rozgrywanego wokół dramatu. Próbuje wyrazić przez nikogo niepojętą, niewyrażalną rzeczywistość poniżenia, samotności, strachu; każde ze zdań elektryzuje wyczuwalną, choć nienazwaną mroczną BEZnadzieją. Obozowa trauma gasi wszystko: życie, kolory, światło, opowieść... Na szczęście jest mama - troskliwa, ciepła, siląca się na uśmiech; przystań na oceanie ludzkiego dramatu.
Obozowe świadectwo kilkulatka jest przejmujące i mocne; długo nie można o nim zapomnieć. Oszczędnie dobrane, proste słowa potęgują atmosferę lęku. Nawiązują do nich niespokojne kreski ilustracji Joanny Concejo (jej blog tutaj), burząc przejrzystość tekstowego komunikatu - dominują nad otwierającymi je słowami, przykuwają uwagę na dłużej. Porażająca siła tkwi w stworzeniu ich na pograniczu dosłowności i metaforyki - koszmarna plątanina emocji, sytuacji i refleksji zmusza do aktywnej lektury, pobudza nie tylko wyobraźnię. Krzyczą, drapią, niepokoją, choć ubrane są w kolory zgrzebne. Z pozornej przejrzystości skupienie pomaga wyłowić tysiące wymownych, przytłaczających smutkiem znaków.
Obłudą byłoby przekonanie, iż pewnych rozmów uda się z dzieckiem uniknąć. "Dym" to książka wymagająca poświęcenia jej dużej ilości czasu. Nie jest łatwy, o obozowej tragedii nie można jednak zapomnieć - w sposób silny i mądry opowiada starszym dzieciom, ale i dorosłym (!) o jej tragicznym świecie BEZnadziei.
cicho, krótkimi zdaniami, z dziecięcą nieświadomością pełni rozgrywanego wokół dramatu. Próbuje wyrazić przez nikogo niepojętą, niewyrażalną rzeczywistość poniżenia, samotności, strachu; każde ze zdań elektryzuje wyczuwalną, choć nienazwaną mroczną BEZnadzieją. Obozowa trauma gasi wszystko: życie, kolory, światło, opowieść... Na szczęście jest mama - troskliwa, ciepła, siląca się na uśmiech; przystań na oceanie ludzkiego dramatu.
Obozowe świadectwo kilkulatka jest przejmujące i mocne; długo nie można o nim zapomnieć. Oszczędnie dobrane, proste słowa potęgują atmosferę lęku. Nawiązują do nich niespokojne kreski ilustracji Joanny Concejo (jej blog tutaj), burząc przejrzystość tekstowego komunikatu - dominują nad otwierającymi je słowami, przykuwają uwagę na dłużej. Porażająca siła tkwi w stworzeniu ich na pograniczu dosłowności i metaforyki - koszmarna plątanina emocji, sytuacji i refleksji zmusza do aktywnej lektury, pobudza nie tylko wyobraźnię. Krzyczą, drapią, niepokoją, choć ubrane są w kolory zgrzebne. Z pozornej przejrzystości skupienie pomaga wyłowić tysiące wymownych, przytłaczających smutkiem znaków.
Obłudą byłoby przekonanie, iż pewnych rozmów uda się z dzieckiem uniknąć. "Dym" to książka wymagająca poświęcenia jej dużej ilości czasu. Nie jest łatwy, o obozowej tragedii nie można jednak zapomnieć - w sposób silny i mądry opowiada starszym dzieciom, ale i dorosłym (!) o jej tragicznym świecie BEZnadziei.
Wydawnictwo: TAKO
Rok wydania: 2011
Format: 290x240 mm
Ilość stron: 36
Cena: około 40 zł
Komentarze
Prześlij komentarz